poniedziałek, 20 października 2014

Mój aktualny adres - neonatologia

Po zabiegu dziwnie się czułam, miałam problemy z oddychaniem i przez kilka godzin miałam taką rurkę w gardle. Dobrze, że mi ją wyjęli zanim mama przyszła.

Lekarze zepsuli mi fryzurkę, ale to nic podobno włoski mi odrosną. Taki plasterek miałam dość często na główce. Pod nim mam zbiorniczek Rickhama, przez który będą mi odciągać płyn mózgowo - rdzeniowy. Po każdym takim odciągnięciu miałam na kilka godzin zakładany plasterek, bo wiecie zarazki, bakterie i takie takie. 

Dość szybko przenieśli mnie na pośrednią, gdzie leżą trochę lżejsze przypadki, czyli nie jest ze mną tak źle. 
A to myślę o mojej chorobie. Nie dam się!!!

Mamusia przyszła się pożegnać, bo wychodziła do domu. Na neonatologię przemyciła babcię Danę. Ja musiałam zostać.
Mama nie chciała wychodzić beze mnie, a ja nie chciałam tu zostać sama. Kto mnie będzie przytulał i kochał jak mamusi nie będzie.
Zdążyła jeszcze mnie nakarmić i pieluszkę zmienić. Oczywiście stópki mi wycałowała!!
Dni mi się strasznie dłużyły, więc postanowiłam przespać ten czas. Budziłam się jak rodzice przyjeżdżali w odwiedziny. 
Mama ciągle by mnie na rękach trzymała, a tata ciągle się do mnie uśmiechał. Kurcze, fajnych mam tych rodziców.
Dni leciały coraz szybciej, ja rosłam i coraz więcej jadłam, no i coraz więcej ważyłam. Mama wypytywała się pielęgniarek jak mi minęła noc, jak kąpiel, jak to i jak tamto. Nie dziwię się mamusi, bo ja przecież powinnam być w domku a nie tutaj w szpitalu.

Jak zaczęłam się już naprawdę dobrze czuć, to mama zaczęła ze mną ćwiczyć obroty. Na prawy boczek i na lewy boczek i tak kilka razy. Fajne to jest. Jeśli tak ma wyglądać rehabilitacja to mogę tak ćwiczyć do końca życia.


Tatuś musiał wrócić do pracy i tylko mama przyjeżdżała. Szkoda, bo tata czytał mi książki o pielęgnacji niemowląt, tak żebym wiedziała czego się spodziewać. Czytał mi o kolkach, o kąpieli, o karmieniu i o ząbkowaniu. A ja sobie tylko leżałam i słuchałam.
Okazało się, że mam zanieczyszczony płyn w główce i tak szybko mi zastawki nie założą, bo mogłaby się zapchać i trzeba by było ponownie operować. Więc czekamy, aż poziom białka spadnie poniżej 100. A do tej pory nakłucia...
 Poziom białka zaczął ładnie spadać, antybiotyki zaczęły działać. To było kwestią kilku dni jak mnie zoperują. Mama trochę się denerwowała. Czułam to w "kościach". Trzymała mnie za rękę i dużo do mnie mówiła. Przez ten tydzień omówiłyśmy sprawy na najbliższy rok.
Humorek miałam coraz lepszy. Zdarzało mi się nawet uśmiechnąć.

Już sytuacja była opanowana, mama wszystko wiedziała, zaczęło się robić tak przewidywalnie, bezpiecznie. I białko spadło na około 80mg/dl. Zostałam zakwalufikowana do zabiegu wszczepienia zastawki komorowo - otrzewnowej.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz