czwartek, 6 października 2016

Nowy domek

Na początku września zaczęła się nasza przeprowadzka. Troszkę pokrzyżowałam rodzicom plany, bo się rozchorowałam i chyba zaraziłam mamę. Tradycyjnie tuż przed turnusem.
Mama na kilka dni przeniosła się do nowego mieszkania i tam rozpakowywała kartony i się leczyła. Wtedy tatuś zdecydował, że to z nim jadę na turnus, bo mama z życie się nie wyrobi. Musi porozkładać rzeczy, sprzątać, leczyć anginę i pilnować cukrów. U mamy przy takich infekcjach cukier skacze tak wysoko, że może jej grozić śpiączka cukrzycowa. Tym razem było niebezpiecznie, cukry powyżej 600 !!! Ale dała radę, jakoś pomału je opanowała, ale angina nie odpuszczała.
Tak więc mama w nowym domku, a ja z babcią. Spędzałyśmy całe dnie razem.


 Perełce też nie odpuszczałam. Ciągle kręciłam się koło niej i ją denerwowałam. Jak się gdzieś położyła to ja od razu podchodziłam do niej a ona uciekała. I tak przez cały dzień. 

Mama była tak zmęczona tą przeprowadzą, że kazała tatusiowi mnie przywieźć. Chyba potrzebowała mojej pomocy. Wchodzimy z tatkiem do mieszkania, a tu mama leży i dycha. Więc tatko powiedział, że musimy mamusi pomóc.



Rozpakowuję swoje zabawki




Mój kącik zabaw
Pod koniec września czeka mnie kolejny turnus. Wracam do Małego Gacna, tam gdzie byłam po raz pierwszy. Jestem spakowana, tatuś też. Szkoda nam zostawić mamę chorą, ale babcia powiedziała, że będzie do niej przychodzić z rosołkiem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz