W piątek na kolejnych ćwiczeniach było już zupełnie inaczej, nie było mamy, bo mamcia usłyszała, że rodzice nie mogą wchodzić do pokoju, bo są tam też inne dzieci. Była inna sala i nie było mamy i ... nie podobało mi się.
W międzyczasie miałam już kilka wizyt w Łodzi. Byłam u neurologa, neurochirurga, miałam USG główki i badanie EEG oraz miałam pierwszą wizytę na patologii noworodka.
W czerwcu w "Szansie" zaczęłam jeździć cztery razy w tygodniu. Tylko czwartek miałam wolny. Na początku było nawet znośnie, ale im dłużej to trwało tym bardziej byłam zmęczona. Z resztą nie tylko ja, mama również. A mama zmęczona to mama zła i niewyspana.
Po 6 tygodniach takich wyczerpujących ćwiczeń miałam wolne. Rehabilitanci mięli urlopy, więc i ja mogłam trochę odpocząć. Byłam naprawdę zmęczona. Często na ćwiczeniach płakałam, o to jest dla mnie olbrzymi wysiłek, i jeszcze to wzmożone napięcie mięśniowe.
Miałam prawie miesiąc przerwy. Mamusia mi troszkę odpuściła. Dała mi tydzień wolnego od ćwiczeń. Jedynie przy zmianie pieluszki robiłyśmy obroty i nawet się z tego cieszę, bo akurat to lubiłam.
Mamusi udało się znaleźć sposób na moje kąpiele. Wystarczyło powywalać te wszystkie gąbki, ręczniki, pieluchy i wlać do wanienki więcej wody. Kąpiele stały się teraz super fajne.
Relaksik - wieczorna kąpiel |
Kąpiel na siedząco |
Gdy nie jeździłam do "Szansy" rodzice postanowili, że będę jeździła na prywatną rehabilitację. Tam była pani Małgosia, która bardzo fajnie ze mną ćwiczyła. Pokazała rodzicom jak mają mnie podnosić i odkładać. Wszystko mają robić według metody Bobath. A to jest bardzo ważne dla mojego rozwoju. Po jakimś czasie zaczęłam się delikatnie rozluźniać, ale naprawdę delikatnie.
Czupurek ze mnie |
Urlopy zawsze się kiedyś kończą i pod koniec lipca wróciłam no rehabilitację do "Szansy".
Po paru zajęciach mama zauważyła, że robię się coraz bardziej spięta. Czekając na korytarzu prawie na każdych ćwiczeniach było mnie słychać. Płakałam i gdy dostawała mnie mamusia z powrotem nie wyglądałam zbyt fajnie. Gile prawie do pasa, oczka czerwone. Mamusi coraz bardziej się to nie podobało.
Przy kolejnej wizycie u neurochirurga rodzice porozmawiali na temat płaczu u takich dzieci jak ja. I okazało się, że podczas płaczu w naszych główkach rośnie ciśnienie ( co miało już miejsce w ciąży gdy nadmiar płynu w główce powodował ucisk na tkankę mózgową) i może to doprowadzić do dalszego uszkadzania tkanki mózgowej.
Tatuś przez tydzień jeździł ze mną na rehabilitację i próbował porozmawiać na temat tego mojego płaczu. Ale nic to nie dawało. Więc po rozmowie z panią dyrektor " Szansy" rodzice zdecydowali, że nie będę przyjeżdżała na zajęcia dopóki nie dostanę nowej rehabilitantki. Miałam kolejną przerwę. Jeździłam wtedy do pani Małgosi, więc nie próżnowałam w domku.
Nastał wrzesień i znalazła się nowa rehabilitantka.
Ćwiczymy dwa razy w tygodniu, chyba że jakiegoś dzidziusia nie ma to wtedy jestem dopisywana i zdarzają się trzy wizyty, a nawet cztery, ale bardzo rzadko. Mama jest ze mną na każdych ćwiczeniach. Pomaga i obserwuje, uczy się nowych "figur".
Po miesiącu ćwiczeń zaczęłam się rozluźniać. Rączki nie są takie spięte jak wcześniej, nóżki też lepiej się mają. Wzmożone napięcie nadal jest, ale są postępy i z tego wszyscy bardzo się cieszymy.
Zaczęłam w końcu podnosić główkę. Szybko się przy tym męczę, ale i tak jest dobrze.
Pomału, pomału, byle do przodu.
O jaaaaaaa, ja siedzę. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz