Tak zwany " Ból istnienia" - płaczę, bo po prostu płaczę |
Można się domyśleć jak wyglądają kąpiele dzieciaków w szpitalach. Pielęgniarki za jednym zamachem rozpinają pajacyki, po chwili ciach i dzidzia nie ma na sobie ubranka. Wszystko się dzieje w ciągu sekundy, dobrze może dwóch. Zdejmowanie pieluchy to dla nich pestka. Sama kąpiel trwa krótko, w końcu w ciągu 30 minut trzeba rozebrać, wykąpać i ubrać sześcioro dzieci. A potem jeszcze karmienie. Mamusia próbowała, chciała, żeby pielęgniarki ją wpuściły na kąpiel, chciała zobaczyć, pomóc, ale nie, nie wolno. Takie przepisy. Cały szpital chowa się za jakimiś przepisami. A gdybym na neonatologii miała spędzić jeszcze kolejne tygodnie, to co? Mama uczyłaby się kąpać w domu 10 kg dziecko, bo przepisy zakazują rodzicom kąpieli dziecka w szpitalu?
W domu było wszystko robione instynktownie. Tatuś ledwo zanurzył moje nóżki i zaczęłam arię. Bałam się i to bardzo. Po chwili byłam już otulona ciepłym ręcznikiem, ale to i tak nie pomagało. Płakałam tak mocno jakby mnie ze skóry obdzierali. A przecież mamusia i tatuś robili wszystko delikatnie, pomału... Ręcznik oczywiście poleciał do prania, bo nad niczym nie panowałam, wszystko miałam spięte. Miałam jeszcze bardzo wzmożone napięcie mięśniowe i ubranie mnie graniczyło z cudem. Mama mówiła, że wyglądam jak zamrożony kurczak, bo tak trzymałam rączki, piąstki zaciśnięte, łokcie zgięte nie do wyprostowania. Ciężko było mnie wytrzeć, a co dopiero ubrać. I ten płacz. Uspokajałam się gdy dostałam butlę z mlekiem. Żadne przytulasy tylko mleko ratowało sprawę.
Po karmieniu wcale nie było lepiej. Nie mogłam zasnąć, ciągle stękałam, mama chodziła na rzęsach. Bujała mnie albo na rękach, albo w wózku. Jeśli zasnęłam to tylko na chwilkę i potem znów płacz.
Rodzice mówili, że to przez te szpitalne "prochy". W końcu od urodzenia byłam na lekach przeciwbólowych. Wypisali mnie ze szpitala i dalej rodzice radźcie sobie sami.
Mama przed kąpielą zaczynała już panikować, że znowu będę płakała, że znowu załatwię się do wanienki albo na ręcznik, że znowu będzie problem z ubraniem mnie i kolejna zarwana noc. Oj było ciężko.
Raz płacz potem śmiech.
Raz śpię, albo udaję, że śpię i podglądam co się dzieje.
Z czasem zaczęło być dobrze. Mama i tata się oswoili i tylko te kąpiele nam nie wychodziły. Ale o tym to jeszcze napiszę.
Tatuś i ja |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz