I stało się. Kolejny turnus zaliczony. Drugi raz pojechałam do Neurona w Małym Gacnie. Rok temu w listopadzie byłam tam po raz pierwszy i było super fajosko.
Na tym turnusie również byłam z tatusiem, tak jak w zeszłym roku. Tylko w zeszłym roku powinnam do Małego Gacna trafić w niedzielę i od poniedziałku miałam zacząć zajęcia, Niestety dziadziusia pogrzeb był w poniedziałek i tatuś musiał pilnować wtedy mamusię. Dotarłam do ośrodka dopiero w poniedziałek późnym wieczorem, ale nic się nie stało, te opuszczone zajęcia miałam odrobione. W tym roku mamunię dopadła angina ropna i dlatego pojechałam z tatusiem. Mama musiała się wykurować a potem zajęła się dalszym rozpakowywaniem pudeł. Przeprowadzka i te sprawy, rozumiecie.
Tatuś z ciocią Beatką z ośrodka poumawiali mi wszystkie zajęcia na całe dwa tygodnie. I zaczęłam rehabilitację na maksa.
Zajęcia zaczynałam o 8 rano od rehabilitacji ruchowej z ciocią Beatką. Pierwsze dwa dni były po prosty okropne. Miałam rozciągane przykurcze a to bardzo boli. Trzeciego dnia było już troszkę lepiej. Codziennie miałam te zajęcie, które trwały godzinę. Miałam tylko jeden dzień wolny, niedzielę.
Chodzimy na kolankach |
Rozciągamy boczki |
Prosimy ciocię o chwilkę przerwy |
Padamy ze zmęczenia |
Podpieramy się na jednej rączce... |
...i na drugiej też |
Nie raz ciocia Karolina dawała mi taki wycisk, że po prostu pękałam ze śmiechu. Ile razy można wyciągać ten sam klocek.
I tak około pół godziny porozciągana przez ciocię Beatkę, wciśnięta w ortezy i przypięta samurajskim pasem ninja stałam na terapii ręki.
Na tym turnusie jestem uczona wstawania, bo jak mam się nauczyć chodzić jeśli nie będę umiała wstać z podłogi. Na początek uczę się prostowania nóżek w kolankach. Ciężko mi to idzie, bo jak od roku raczkuję to moje nogi przyzwyczaiły się do tego, że kolana mam ciągle zgięte.
Stoję |
Wstajemy z jednej nóżki |
Czasami ciągło coś w nóżkach i bolało |
Nie mam siły, tak będę wisieć |
W piątek o 6 rano przyjechała do mnie mama. Lekarz powiedział, że może do mnie przyjechać i mama od razu wsiadła w auto i całą noc do mnie jechała, żeby w piątek towarzyszyć mi na zajęciach.
W sobotę były ćwiczenia, ale było troszkę luźniej i tatuś chciał pokazać mamie okolice. Małe Gacno to piękna mała mieścinka w Borach Tucholskich, gdzie są piękne lasy. Mama dostaje świra jak tylko zobaczy pierwszego lepszego grzybka w lesie, nawet muchomor ją cieszy.
Matka wariatka z podgrzybkiem |
Spacerek, kolejny, do lasu |
Po każdym spacerku, po lesie oczywiście miałam taki apetyt, że wszystko bym zjadła. A powiem Wam jedno tutaj w Małym Gacnie jest kuchnia na miejscu. Są panie kucharki co robią przepyszne obiadki. Wszystko świeże. Żadnego cateringu !!! To jak na razie jedyny ośrodek w którym byłam gdzie mają tak dobre, domowe jedzenie. Mama zakochała się w ekspresie do kawy. Co posiłek to cappucino, late i te inne różności kofeinowe sobie serwowała.
Zapomniałam Wam napisać jeszcze o panu Tomku. Pan Tomek jest dogoterapeutą. Miałam kilka zajęć z pieskami. Są cudne, prześliczne i w porównaniu z moją Perełką bardzo mądre.
Weekend się skończył i mama postanowiła wracać do domu, choć widać było, że chciałaby zostać z nami do końca. Ostatniego wieczoru poszliśmy sobie do pokoju dla rodziców, gdzie można sobie posiedzieć na kanapie, pogadać, napić się kawy czy herbaty i popilnować dzieci, które obok miały wielki basen z piłkami.
Moi rodzice do sztywniaków nie należą i wiecie co zrobili. No właśnie, wskoczyli sobie ze mną do tego basenu. Mówię Wam całe życie z wariatami.
Przed wyjazdem mama poszła z tatą do pani kierownik i ustalili mi terminy turnusów na przyszły rok:
25 II - 11 III 2017
07 V - 20 V 2017
24 IX - 07 X 2017
19 XI - 02 XII 2017.
Poza tym na początku czerwca jadę jeszcze do Stobna na turnus z konikami. Razem 5 turnusów. Oj, będzie się działo !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz