Wystarczy, że z mamą pojadę do Łodzi do neurologopedy i jak tam mama usłyszy, że mam już sama wkładać do buzi papu, to mama od razu tego samego dnia mnie katuje. Ja rozumiem, że obowiązki jakieś małe muszę mieć, myślałam, że utrzymywanie przez cały dzień dobrego humoru im wystarczy. Niestety pomyliłam się. Z mamą nie będzie łatwo. Z tatusiem to mogę jeszcze ponegocjować. Tu się uśmiechnę, tam przytulę, to znowu pomiziam tatka po brodzie i już mam luzik.
A mama??!!?? To taka terrorystka, zagania mnie do ćwiczeń. W piątek mówi, że będę miała wolny weekend, a w sobotę i tak mnie męczy ćwiczeniami. Taka to kłamczuszka. Muszę udawać bardzo marudną i zmęczoną, to wtedy mi odpuszcza.
A jeśli chodzi o jedzenie to zobaczcie co mi mama kupiła i na jakim fajnym jedzonku uczyłam się sama jeść.
Nieźle jak na pierwszy raz. Za drugim razem to nawet troszkę rączek używałam, ale to strasznie męczące i bardzo długo się je tak samemu.
Może kiedyś pokażę Wam jak ładnie wcinam zupkę łyżką i jem cały obiadek sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz