poniedziałek, 18 maja 2015

Moje rączki

Mam dwie rączki prawą i lewą. Nie każdy wie, chyba że ktoś posiada wiedzę na temat funkcjonowanie mózgu, że prawą rączką kieruje lewa półkula mózgu, a lewą prawa półkula. U mnie jest tak, że moja prawa półkula jest trochę bardziej uszkodzona. Po prawej stronie mam większą komorę i po prawej stronie mam założoną zastawkę. Więc prawa półkula jest gorsza, co za tym idzie moja lewa strona ciałka też. 
Jak ktoś mnie widział na żywo to zauważy, że prawa rączka jest strasznie rozbrykana, a lewa taka mizerna. Mama ciągle mi lewą rączkę całuje i masuje i zabawki też ciągle wkłada do lewej rączki. Po kilku tygodniach lewa rączka zaczęła coś tam łapać, ale wolno to jej idzie.
Lewa rączka budzi się jak leżę i jak bawię się łapkami nad buzią. Jak biję brawo i robię klaps-klaps to wtedy lewa rączka nadąża za prawą. Mamcia się wtedy cieszy, że rączki ładnie razem współpracują. To jest szalenie ważne żeby jedna i druga strona działały jednakowo, bo wtedy mózg też działa lepiej, bo działają obie półkule.
 












Mama teraz uczy mnie jedzenia rączkami i jak na razie prawa rączka jakoś daje radę, ale lewa to istna tragedia. Leży sobie obok mojego ciałka i za nic nie chce się ruszyć. A mama wtedy jej mówi "nu nu nu" i na nią troszkę krzyczy. Mnie to bardzo bawi jak mama krzyczy na lewą rączkę, bo ona i tak się mamy nie słucha.


Prawa rączka zaczęła jakiś czas temu rozrabiać. Wyciągam smoczek i go bardzo daleko rzucam, czasami tak daleko, że rodzice chodzą po pokoju i nie mogą go znaleźć. 
W łóżeczku też prawa rączka rządzi. Zobaczcie sami.


Zdaża mi się, że prawa rączka bije wszystko. Bije mamę, tatę, bije nawet zabawki i chusteczki do pupci. 

Mama mówi, że kiedyś będę duża i że wtedy nauczy mnie malować kredkami. Będę wtedy malowała obrazki i muszę używać obu rączek. Jedna maluje, a druga trzyma kolorowankę albo podaje inną kredkę. To mama mi wszystko wyjaśniła, że zawsze lewa ręka musi pomagać prawej, bo bez lewej ręki prawa nic nie będzie umiała zrobić. Mama chyba mówi prawdę, bo jak zauważyłam to tatuś często lewej rączki używa żeby dać mi smoczek a prawą mnie wtedy głaska.

Jak jedzonkiem trafić do buzi??

To jest dopiero trudna sztuka. Przecież to jest takie łatwe. Bierzesz jedzonko do rączki, potem tą rączkę kierujesz do buzi, odgryzasz kawałek i już, gotowe. Tylko teraz mamy z mamą taką pracę domową od pani logopedy, żeby nauczyć rączkę z jedzonkiem kierować do buzi.
To była moja pierwsza, czy druga próba. Całkiem ładnie jak na pierwszy raz. Oczywiście większość ciasteczek lądowała nie w buzi a daleko na dywanie i przy okazji nauczyłam się karmić pieski. Perła była naprawdę zadowolona. 

Gryzę więc ... jestem do przodu

Kto by się spodziewał, że coś tak łatwego i oczywistego jak gryzienie to dla takich dzieciaków jak ja olbrzymi krok do przodu. Pod koniec grudnia 2014 roku na Dziewanny w Łodzi miałam pierwszą wizytę u neurologopedy. Tam mama dowiedziała się paru ważnych rzeczy. Trzeba było zmienić mi łyżeczkę do karmienia, nauczyć jeść grudkowate jedzenie, podawać picie w kubeczku i inne niby małe a jak istotne rzeczy. 
W tym tygodniu ( 13.05.2015 ) miałam kolejną wizytę u neurologopedy i tam jak pokazałam jak ładnie jem banana, to wszyscy byli zdziwieni. jak ja ładnie jem. A ja już tak jem od lutego
Mama przygotowuje mi coraz bardziej skomplikowane jedzonko. Mam coraz więcej kawałków do gryzienia. Z papkowatego jedzenia to mam tylko kaszki. Banany dostaje w kawałkach, które mam sama pogryźć, zupki też zawierają pokrojoną w kosteczki marchewkę, bataty, ziemniaki, buraki, seler i pietruszkę. Tylko kurczaczka z zupki mam zmiksowanego. Życie robi się grudkowate. teraz trzeba odgryźć i pogryźć. Nie ma łatwo.

Mój pierwszy wypad na lody

9 maja nastąpił przełom. Rodzice zabrali mnie na długi spacerek.
Nic nie wskazywało, że tego dnia stanie coś tak wielkiego. Mamusia z tatkiem kupili sobie po lodzie. Takie fajne były, białe, i takie kręcone z maszyny wylatywały. Mama sobie wcinała loda i spojrzała, w końcu, na mnie i zobaczyła moje oczęta, które mówiły " daj mi też". No to dała i wiecie co?!? Umiem jeść lody.








Ja i tata

Każdy dzidziuś wie, że najlepiej jest u mamy. Kiedy nas coś boli, kiedy się czegoś boimy, kiedy coś jest nie tak, to wtedy jest mamusia.
Ale.
Z tatusiem to się robi tyle fajnych rzeczy, tylko tak żeby mama nie widziała.
Na samym początku to tatuś do mnie tylko przychodził. Mama musiała do siebie dojść. Tak mi mówił tatuś. Nie wiem gdzie wtedy mama latała, i dlaczego musiała do siebie dojść. Ok, nieważne. Tatuś robił mi zdjęcia i zanosił je mamusi. Od mamusi przynosił mi całuski. Jak już mama zaczęła do mnie przychodzić to razem z tatkiem i już wtedy wiedziałam, że żeby spędzić trochę czasu sam na sam z tatkiem, to muszę się mamy jakoś pozbyć. 
A nie jest to takie łatwe.
Tatuś lubił mnie karmić jak byłam malutka, bo mieściłam się idealnie na jego rączce. Tata lubił mnie karmić w szpitalu, bo tam było mało tatusiów i wtedy wszystkie pielęgniarki tatusia chwaliły i podziwiały. Tylko ciiii, nie mówcie tego nikomu. Żeby tata się nie dowiedział, co ja tu o nim pisze, bo jeszcze przestanie mnie całuskować.
Z tatusiem to tak fajnie mi ten czas w szpitalu leciał. Tu mnie nakarmił, tutaj przewinął, potem poczytał. 
Wiem, że tatuś zawsze będzie trzymał mnie za rączkę i nie pozwoli mi upaść. Od początku to sobie ćwiczymy.
Jak trafiłam do domku to wiele się zmieniło. Tatuś jest ciągle w pracy i ma mało czasu dla mnie a jeszcze mniej dla mamusi. Ale jak ma dzień wolny to mama zabiera całą naszą trójkę na spacerki.
Jak jesteśmy w domku to ja z tatkiem uwielbiamy się wylegiwać w łóżku. Możemy tak sobie leżeć cały dzień z przerwami na kupki, jedzonko i ... kupki.

Kocham tego mojego tatusia. Jest najlepszym tatusiem na świecie.

Ale gdyby nie brzydził się przewijaniem to byłby naj, naj, najlepszy. A tak do 100% ideału mu troszkę brakuje.

Ale ja jestem już taka duża, że za rok lub dwa trafię już na nocnik. Mogę więc przymknąć oko na tą jedną wadę. 
Z tatusiem super wychodzi spanko. Razem się lulamy do spania. Albo tatuś mnie uśpi, albo ja tatusia. Potem mama się martwi, czy przerzucić mnie do łóżeczka, bo już śpię, czy ululać mnie i dopiero do łóżeczka. Bo z nami to mama ma ciągle bałagan. Tata wcale mamie nie pomaga, nie ułatwia, my razem z tatkiem wprowadzamy nieład.





Z tatusiem to nawet umiem ćwiczyć i nawet stać już umiem. Tata jest silny, to nigdy mi nie pozwoli zedrzeć kolanek.


W końcu to ja jestem córunia tatunia. Wszyscy mówią, że jestem wykapany tatuś. 
Kocham Cię Tatku, tak baaardzo mocno, że aż strach!!!

poniedziałek, 4 maja 2015

Pierwsze podsumowanie - DZIĘKUJEMY

Od stycznia do 30 kwietnia razem z rodzicami zbierałam pieniążki na moją dalszą rehabilitację. W tym roku po raz pierwszy prosiliśmy Was o pomoc. 
Cała nasza trójka bardzo dziękuje wszystkim i każdemu z osobna za wsparcie i pomoc. 
Mamy nadzieję, że za kilka miesięcy będziemy mogli korzystać ze środków zgromadzonych na subkoncie. 
Czeka nas trudna i długotrwała walka i dzięki Wam będzie nam lżej.
Razem z Jagódką będziemy dalej dzielić się jej postępami w rozwoju. 
Niecierpliwie czekamy na jej pierwszy krok...
...na tych pięknych stópkach.

Najlepiej jest u mamy



Najlepiej jest u mamy, to każde dziecko wie.

Najlepiej jest u mamy, gdy smutno ci i źle. 

Choć przygód wciąż szukamy i poznać chcemy świat,

Najlepiej jest u mamy - tu każdy wraca rad.


Jest wiele dróg nieznanych, dalekich pięknych tras.
 

Najlepiej jest u mamy, tu każdy wraca z nas.

Kto się nie zgadza z nami, sam kiedyś powie że:

Najlepiej jest u mamy, no chyba to się wie!



Warkoczyk

Dwa tygodnie po świętach mama miała chętkę, żeby pobawić się moimi włoskami. Byłam w tak dobrym nastroju, że nic mi go nie mogło zepsuć, nawet rozczesywanie włosków i robienie fryzurki.


Jak zobaczyłam siebie w lusterku to aż mi się to spodobało, to co miałam na głowie. Zabrałam mamie szczotkę i powiedziałam, ok teraz ja tobie mama robię fryzurkę.

Podobno siedzenie jest ważne

Siedzenie i siadanie. Chodzenie i spacerowanie, bieganie, raczkowanie, pełzanie, czołganie. Tyle rzeczy jeszcze nie umiem, a powinnam umieć chociaż połowę, a najlepiej wszystkie.
Na razie z Panią Małgosią ostro ćwiczymy naukę podpieranie się na rączkach, przewroty i siadanie. Skracamy boczki i rozciągamy się. Siadać sama nie umiem i nie wiem kiedy to nastąpi. Ale jak mnie mama posadzi to potrafię już usiedzieć kilka albo nawet kilkanaście minut. Jak dla mnie to jest to sukces, bo przecież miałam być bardzo chorym i niepełnosprawnym dzieckiem.
A tu proszę. W wózku coraz częściej jeżdżę na spacerki w pozycji siedzącej, bo już nie lubię leżeć i tylko patrzeć na niebo. Chcę się rozglądać. Czasami jak zacznę lecieć na jedną stronę to lecę i nic na to nie poradzę. Mama musi mnie w wózku poprawić i jedziemy dalej. Wszystkie posiłki poza porannym mlekiem w butli jem na siedząco i to sama siedzę w wózku albo na fotelu lub ewentualnie na kolanach mamy. Pół roku temu tak nie było. 


Zaczynam się też pomału bawić w pozycji siedzącej. Zbyt długo nie wytrzymam ale to jest coś. Małymi kroczkami i dotrę do celu.
Podczas zabawy na siedząco najfajniejsze jest to, że wszystko widzę co się dzieje dookoła. Perła do mnie podchodzi i daje mi całuski. Chociaż Perełka to bardziej sprawdza, czy czasem czegoś do jedzenia nie mam w rączce. Taki z niej łakomczuch.