Rok temu odbył się pierwszy koncert dla Szymusia, w tym roku będą dawać czadu dla mnie.
Jeśli macie chwilę wolnego poczytajcie, posłuchajcie i zobaczcie jak rok temu to wyglądało: Koncert dla Szymka.
Mama Szymonka zadzwoniła do mamy tak bliżej końca roku z tą cudowną wiadomością. Mama potem ryczała, oczywiście ze szczęścia rzecz jasna. Tego się nikt z nas nie spodziewał.
Nawet pojechałam z rodzicami do Łodzi. Najpierw oczywiście rehabilitacja - wczesne wspomaganie rozwoju, potem szybkie papu i do szkoły muzycznej.
Ledwo pojawiłam się w drzwiach, które czekały już na mnie otwarte a tu słyszę ochy i achy jaka jestem ładna i w ogóle. I tutaj mówię prawd, nie robię Was w konia. Troszkę się wstydziłam, bo nigdy nie byłam w szkole na lekcjach i tule tam było młodzieży. I każdy zadawał pytania a ja tylko co umiałam powiedzieć, że "nie". To sobie pogadaliśmy o moim stanie i tak w ogóle jak to jest u nas w kraju się rehabilitować, koszty, wydatki do potęgi entej i na koniec zeszliśmy do sali gdzie ma się odbyć koncert. Tatuś zabrał mnie pod scenę, bo tam raczej będę sobie siedziała, albo na scenie jak pozwolą.
Ale wszystko co dobre szybko się kończy, klasa musiała wracać na lekcje a my wróciliśmy do Piotrkowa. Rodzice cała drogę do domu jechali uśmiechnięci. Mówię Wam dawno nie widziałam mamusi takiej uśmiechniętej. Chociaż na chwilę zapomniała o tęsknocie za dziadziem.
Koncert już niebawem. Liczę, że uda mi się dotrzeć chociaż na jedną próbę. Już nie jestem chora i rodzice też się trzymają. Muszę zobaczyć jak to jest grać na innych instrumentach. Tutaj w domu mam tylko tamburynki i cymbałki. Ćwiczę na nich ostro. Może jakąś solóweczkę zapodam na koniec koncertu. To byłoby piękne zakończenie.
Więc MOI KOCHANI jeśli kochacie muzykę i chcielibyście wspomóc mnie w walce o sprawność i samodzielność to BARDZO WAS ZAPRASZAM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz